Strona:Władysław Orkan - Nad grobem matki.djvu/27

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nic już w przyszłości dla nas nie świeci!
By się już zaprzeć, że my są dzieci
Tych, co pomarli za przyszłość naszą!
By wreszcie zabić w sobie krew laszą! —
Wtedy rzec możem: »My już bydlęta!
»Wiecznością — nasza dola przeklęta!...« —
Do tego dążym... Młodzieży kwiecie!
Zastanowienia!... dokąd idziecie?
Jeżeli macie w krwi zapał jeszcze —
A ojce nasi — a nasi wieszcze!
A nasza oda — ta »do młodości!«...
Czy nam już wcześnie zgrzybiały kości?...
»Hej! nad poziomy!«... — Gdzie nasze serce?
Czy wiecznie mamy żyć w poniewierce?
Czy już nie wiemy — gdzie nasze drogi? —
Zamiast po czynach kroczyć pół-bogi,
W kałużach wleczem cielska — jak płazy!...
Czy ten wiek podły — wiekiem zarazy?...
Zmyjmy ją z ducha!... Polećmy młodzi
Z »martwej krainy ułudy
»Tam — gdzie zapał tworzy cudy — «
A silny duch — czyny rodzi!!...