Strona:Władysław Łoziński - Dwunasty gość.pdf/206

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

184

zmarła panna jego, a w oczach mu widać było i wściekłość i obłąknie i jakoby grozę jakąś straszliwą. Pukając ciągle to pięścią, to rękojeścią szpady z impetem szalonym, krzyczał jakieś dziwaczne, niezrozumiałe słowa, z których tylko kilka w pamięć mi się wbiło...
— Otwórz, otwórz, wołam cię, błagam cię, przybywaj! Oddaj mi jej życie, boś ją zabił, przeklęty! — wołał Aksamicki głosem straszliwym, aż się pobliskie pagórki echem odzywały. — Na nasze pactum cię wołam i zaklinam, otwórz! Na twego mistrza cię wołam, ozów się! In nomine Tetragrammaton Adonay, Tetragrammaton Elohim, Tetragrammaton Sabaoth, Apyruch, Exbranmor! Otwórz mi, ratuj mnie, wskrześ ją!
I znowu łoskot ogromny czynić począł, ale nikt mu nie odpowiadał, chyba głuche echo, co się odzywało z domostwa, jakby urągając nieszczęśliwemu.
— Zapatan! Zapatan! Zapatan! — wołał dalej ochrypłym od wielkiego wysiłku głosem Aksamicki. — Na siedmiu wodzów siedmiu zastępów cię wołam, otwórz mi, przybywaj, przybywaj! Niechaj cię zmusi Oriphiel, Magriel, Sabriel, Charariel, przybywaj! Jesael! przybywaj! Na siedmiu książąt piekielnych wołam cię, Zapatan, przybywaj! Na Elestora cię wołam, przybywaj! Na Reschina, na Irimoda cię wołam, przybywaj! Na Bescharada i Clanucha! przybywaj!
Nie mogłem już dłużej patrzeć na opłakanego szaleńca, i zreflektować go chcąc, położyłem mu łagodnie rękę na ramieniu. On się porwał nagle, obej-