Strona:Władysław Łoziński - Dwunasty gość.pdf/170

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

148

nina warszawskiego, a służył w regimencie naszym nie z żadnej potrzeby, a tylko z fantazji i wrodzonej do stanu żołnierskiego ochoty, bo miał szlacheckie aspiracje, i ani o handlu, ani o innej żadnej kondycji mieszczańskiej ani słyszeć nie chciał, w czem mu też ojciec jego folgował, majątku już dość nagromadziwszy, a syna bardzo miłując.
Młodziutki to był chłopak, urodziwy i przyjemny, a chociaż, jak rzekłem, z ochoty tylko służył, przecież statecznym i dobrym był oficerem. Myślałem, że kiedy mojej chorągwi do Lwowa ruszać kazano, on z pewnością albo służbę porzuci, albo do innej chorągwi się przeniesie, a ze mną nie pójdzie i Warszawy nie opuści, w której zrodził się i wychował, i rodzinę miał swoją. Owo tymczasem zdziwił mnie niepomału, kiedy nietylko się nie zafrasował tym ordynansem, ale owszem rozradował się nim bardzo, wielką ochotę do marszu okazując. A była tego przyczyna taka, jak się przy tej sposobności dowiedziałem, że miał on we Lwowie pannę swoją, która mu była przyrzeczona, a ku której miał afekt wielki i serdeczny. Była to córka lwowskiego kupca, Ormianina, nazwiskiem Wartanowicza, którą ojciec na dłuższy czas wysłał był do krewnych w Warszawie na edukację, a przed kilku miesięcy napowrót do Lwowa odwiózł. Aksamicki w Warszawie poznał tę panienkę i tu się owe strzeliste zaczęły amory.
Ojciec jego przed samym wymarszem naszym kilka razy do mnie przychodził, gorąco o to prosząc, abym jego syna nietylko jako starszy i komendant, ale jako brat wziął w opiekę, co mu też chętnie obie-