Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Mare nostrum.djvu/87

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mieszanina ta sprawiała, iż wuj Caragol z piorunującą szybkością przechodził ze stanu zwykłej błogości do anielskieog opilstwa.
Kapitan go strofował, widząc, jak mu się oczy czerwienią. Gotów do reszty oślepnąć... On jednak nie przejmował się zbytnio tem niebezpieczeństwem. Musiał przecież na swój sposób uczcić pomyślność statku. Z pomyślności owej zaś obchodziło go osobiście to przedewszystkiem, iż mógł hojnie szafować oliwą i rumem, nie potrzebując się obawiać strofowań podczas obrachunków. Chryste z Grao, gdybyż tak wojna mogła trwać wiecznie!

„Mare Nostrum“ potrzykroć zrobiło drogę z Ameryki południowej do Europy. Ostatnia z tych podróży zakończyła się w Neapolu, gdzie wyładować miano zboże i skóry. Przy wjeździe do portu statek zderzył się z angielskim okrętem szpitalnym, odpływającym właśnie do Dardaneli; zderzanie uszkodziło tył statku i wyłamało jedno z piór śruby okrętowej.
Toni ryknął z niecierpliwości, dowiedziawszy się, że statek uwięźnie tu conajmniej na miesiąc. Włochy jeszcze nie wypowiedziały wojny, przygotowania obronne jednak zatrudniały cały przemysł morski. Uszkodzenia nie sposób było wcześniej naprawić. Ferragut obliczał straty, jakiemi groziło to przymusowe wyczekiwanie. W Marsylji i w Barcelonie czekały na statek cenne bardzo ładunki... Mimo to, by się uspokoić samemu i udobruchać swego zastępcę, powtarzał niejednokrotnie:
— Anglja wypłaci nam odszkodowanie... Anglicy są hojni.
I, chcąc uśpić niecierpliwość, codzień wysiadał na ląd; zwiedzał pomniki i muzea miejskie, włóczył się po uboższych dzielnicach.
Po pewnym czasie jednak Neapol i jego hałasy go znużyły. Rankiem też dnia pewnego wsiadł w pociąg i, okrążywszy Wezuwjusz, mi-