Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Mare nostrum.djvu/56

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Podróżował na statkach starych i brudnych, gdzie majtkowie, zagorzali birbanci, rozpuszczali wszystkie żagle w czasie burzy i, upiwszy się, szli spać, ufając w djabła, opiekuna śmiałych, który nie omieszka ich zbudzić nazajutrz zrana. To znów pędził żywot na statkach białych i czystych, jak domy holenderskie, na które kapitanowie zabierali z sobą, żony i dzieci. Pokojówki w białych fartuszkach gotowały obiady i doglądały czystości tych pływających ognisk domowych. Majtkowie, zacni, spokojni ludziska o ceglastej cerze, z całą obojętnością spoglądali na kobiety, dzielące wraz z nimi niebezpieczeństwa podróży. W niedziele pod słońcem podzwrotnikowem czy przy zszarzałem na popiół świetle północnego nieba młodszy oficer odczytywał wyjątki z pisma świętego. Kobiety nakładały wówczas czarne suknie, czepce koronkowe i mitynki.
Włóczęgi pilota Ferraguta obfitowały w przygody dramatyczne. Niektóre z pośród nich utkwiły mu nazawsze w pamięci, gdzie już poczynało zlewać się z sobą tyle wrażeń z egzotycznych lądów i mórz niezmierzonych.

W Glasgow zaciągnął się jako młodszy oficer na stary kliper,[1] płynący do Chile, gdzie wyładować miał węgiel w Valparaiso i naładować saletrę w Iquique. Przeprawa przez Atlantyk była pomyślna, od wysp Malwińskich wszakże statek walczyć musiał z burzami, ciągnącemi z południa, jakie mu, zdało się, chciały zagrodzić drogę na ocean Spokojny. Cieśnina Magellana dostępna jest tylko dla parowców, posługujących się dowolnie popędem silników. Żaglowiec, zmuszony do wyszukiwania szerszych obszarów, wyczekiwać musi na wiatry pomyślne, któreby mu pozwoliły opłynąć

  1. Statek żaglowy o dużej pojemności i szybki w drodze.