Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Mare nostrum.djvu/29

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kach[1] nie różniących się niczem od statków z minionych stuleci; felukami temi woził wino do Cette,[2] albo też ładował na nie zakazane towary, jakie spławiał do Gibraltaru lub na wybrzeża afrykańskie.
Ulises wprędce zdał sobie sprawę z niezwykłej popularności, jaką się cieszył stryj doktór; popularności, na którą zresztą składały się sprzeczne z sobą czynniki. Ludzie uśmiechali się, gdy była o nim mowa, jakby na wzmiankę o szaleńcu; ale uśmiechy te dostrzec można było tylko w jego nieobecności, wszystkich bowiem w stosunku do niego przejmowała pewna obawa. Przytem uważano go też za pewną sławę miejscową. Siła jego była dumą i postrachem całej okolicy, a nadto widział on wszystkie morza na własne oczy!
Parobcy wiejscy, próbując mocy swych pięści w utarczkach z marynarzami ze statków angielskich, przybywających po ładunki suszonych rodzynków, w razie porażki, pocieszali się wspominaniem doktora:
— Ba, żeby doktór tu był... Cóż dlań znaczyłoby z półtuzina Anglików!
Nie było bo próby siły najniezwyklejszej w świecie, o którejby nie twierdzono, iż doktór dać ją jest zdolny. Jak wielcy wodzowie budził wiarę powszechną.
Czasami, w ranki zimowe jasne i rozsłonecznione, cała wieś wylegała na brzeg, z niepokojem patrząc na morze bezludne. Starzy marynarze, grzejący się na słońcu w pobliżu łodzi, wyciągniętych na piasek, wypatrywali gdzieś na skraju widnokręgu jakiś punkt ledwie dostrzegalny, kołyszący się na falach.

Każdy krzykiem donośnym rzucał domysł. Miał to być pływak, wskazujący, gdzie zapuszczono kotwicę, szczątek masztu, resztka jakaś ze

  1. Mały statek, wąski a długi, opatrzony wiosłami.
  2. We Francji na zachód od Marsylji.