Strona:Urke Nachalnik - Żywe grobowce.djvu/190

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

podobne szmugle. Miejsce ich zajęli cywile. Czy oni także kradną, tego już nie wiem...
Pragnę też zamieścić tu wiersz, który ułożyłem podczas mojej pracy na papierni. Wiersza tego nauczyli się ode mnie więźniowie na pamięć i często śpiewali go po celach.

Opowiem wam, panowie,
Z moich wrażeń w Mokotowie,
Jak więźniowie tam żyją,
Co też jedzą i piją.

Rano dzwonek na wstawanie,
Za pół godziny śniadanie,
Więc pośpiesznie wszyscy wstają
I sienniki układają.

Kocem nakrywają dziury,
Aż się kurz wzbija do góry.
Jedni usta zatykają,
Drudzy do kroty zmykają.

Starszy celi krzyczy: okna otwierać!
Pomocnik woła: Hej, śmiecie zbierać!
Gdy zaś okna się otwierają,
Cwaniaki pierwsze się pchają.

Poprzez cele wieje wiater,
Galicjak klnie: Naser mater,
Cwaniak myje sobie gębę,
Frajer pucuje zęby.

Wtem dzwonek na modlitwę się rozlega,
Frajer z siennikiem po celi biega,
Tak pchają się pospołu
I stają wokoło stołu.

Po modlitwie wielka wrzawa.
Na śniadanie czarna kawa,
Kto ma cukier, ten ją słodzi,
A kto nie ma, z losem się godzi.