Strona:Urke-Nachalnik - W matni.djvu/96

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ta w swoim fachu. Wycinanie kieszeni żyletką — to było jego wynalazkiem. O jego kolosalnych zarobkach wśród ludzi nocy krążyły legendy.
Oprócz przydomka Beczułka, który tak charakteryzował jego zewnętrzny wygląd, znany on był jeszcze z innego przezwiska. Posługiwali się mm tylko nieliczni przedstawiciele świata podziemnego. Za jego chytrość i przebiegłość przezywali go „liskiem“.
Lisek rzadko kiedy sam się narażał i ryzykował. Na ulicy operował śmiało, pewny siebie. Utrzymywał bandę „uczniów“, kandydatów do stanu złodziejskiego. Utworzył w swoim mieszkaniu coś w rodzaju „szkoły“ w której wygłaszał wykłady o sztuce złodziejskiej.
W 1905 roku, kiedy wybuchła zawzięta walka między proletariatem a światem podziemnym, Lisek odzna czył się jako wróg robotników. Lubiał ludzi bogatych, u których można coć uszczknąć. Nie znosił „smoluchów“, jak nazywał wszystkich,, którzy ciężko pracują na chleb. Zmienił jednak zdanie swoje o proletariacie. Stało się to po tym, gdy kilku silnych robotników dostało go w swoje ręce i dali taką „odprawę“, że ledwie z życiem uszedł. Od tego czasu zapowiedział swoim „konikom“, by nie zaczepiali robotników
Rok 1905 na długo utkwił mu w pamięci. Później niejednokrotnie przyznawał robotnikom rację, twierdząc, że złodzieje padli ofiarą łobuzów i alfonsów, którzy szukali okupu.
Teraz, gdy „zimna kokota“ zobaczyła go, odżyły w jej pamięci obrazkj z domu rodzinnego, rodzice, oraz Lisek, który przemocą zmuszał ją do uległości.
Było to tak:
Nie było w Warszawie złodziejaszka, któryby nie był zadłużony u Liska, gdyż udzielał on wszystkim pożyczek, bądź na zastaw, bądź na „słowo honoru“. Ojciec „zimnej kokoty“ nigdy nie mógł się od niego u-