Strona:Upominek. Książka zbiorowa na cześć Elizy Orzeszkowej (1866-1891).pdf/439

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

marmurowej maski męża. Odpędzała od siebie to straszne widziadło, lecz ono wracało z zapewnieniem, że pod dzisiejszym pozorem szczęścia, kryje się dawna niewiara. To przywidzenie było chmurą żałobną na lazurowem tle jej życia, odbierało sen i spokój, oczy zwilżało łzami...
Spostrzegła raz otwartą szufladę biurka, której zamknąć zapomniał. Ciekawością zdjęta, poruszyła stos listów i papierów. Znalazła „Pamiętnik“ spisywany ze wspomnień i wrażeń; przewracała szybko karty, pragnąc go jednym tchem przeczytać.
„Uginam się pod brzemieniem życia — czytała, — nogi dalej iść nie chcą, głowa cięży jak ołów, krew leniwie krąży w żyłach... Może to wszystko skończy się niezadługo... Bardzo często jedynem pragnieniem życia bywa wypoczynek wieczny... Tyle na świecie jest cierpień: boli i to, co swoje, i to co cudze, i to, co ludzkie, i to, co cały świat boli... Ręce opadają, ochota ustaje do wszelkiej pracy, gdy myślę o tem wszystkiem... A tymczasem twarde obowiązki przywołują cię do porządku i krzyczą nad uchem: pracuj, pracuj! Nic nie otrzymasz w zamian, a chcą, byśmy wyrzekli się wszystkiego i ciągle szli naprzód, choćby w duszy targały się wszystkie struny, choćby ustawały siły, a na usta wciąż wyrywało się pytanie: na co i po co to wszystko?!... Nawet najmniejszej przyjemności odmówić sobie trzeba. Widziałem wczoraj kwiaty górskie... Ja tak kocham góry i te kwiatki skromne. Chciałem je kupić wszystkie, lecz odstąpiła mnie ochota, gdym pomyślał, że one zwiędną wkrótce, że wszak ja sam w życiu kwiatów z gór szukałem napróżno, żem się pjął po nie na wysokości a pozostałem na nizinach, gdzie rosną i parzą pokrzywy“...
Westchnęła ciężko i zbladła: mimo to chciała czytać dalej, lecz, posłyszawszy kroki w przedpokoju, zamknęła biurko i z dziecięciem na ręku wybiegła naprzeciw niemu, gdy wracał do domu po trudach dnia całego. Spojrzała w jego twarz, która nosiła ślady zmęczenia i stanęła jak wryta.
— Przebóg! co tobie? — krzyknęła.
— Nic, moja droga — odrzekł zdziwiony.
— Ty mnie tak nie witasz jak dawniej, silisz się na uśmiech, ty nie jesteś szczęśliwym!..
— Przywidzenie — przerwał, zbliżając się do niej...
— Więc dla czegóż, widzę znowu na twej twarzy tę maskę nieszczęsną, która kryje zapewne wiele dla ludzi tajemnic nieznanych, lecz ja wiem, że na dnie twej duszy spoczywa niechęć ku mnie i niezadowolenie.
— Maskę widzisz, aniele mój drogi! — wyrzekł z jękiem serdecznym, — tyś ją wszak na zawsze zdjęła z mej twarzy przy pierwszym pocałunku, który z twoich ust spłynął! Klnę ci się na wszystko, że tak jest w istocie; sama stwarzasz sobie męczarnie...
Wziął dziecię z rąk jej i całował długo; potem pochwycił ją w ramiona i do piersi przycisnął.
Ona jednak od tej chwili ciągle widziała go w masce, a z nią jak dawniej widzieli też ludzie, chociaż on chciał być i pewnym był, że zrzucił ją dawno. Nawet po latach wielu śmierć nie zdarła jej z jego twarzy, bo gdy leżał w trumnie, jakby tylko snem spokojnym uśpiony, szeptano między sobą, że spoczywa w letargu...

Warszawa.Leopold Méyet.