Strona:Upominek. Książka zbiorowa na cześć Elizy Orzeszkowej (1866-1891).pdf/404

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Jeden z mieszczan wpadł do karczmy, kupił papierosa, zapalił i poszedł.
Antek sobie przypomniał, że fornale od cugowych koni ćmią papirusy, położył dwa centy na szynkwasie i zawołał ostro:
— Żydzie, dawaj papirusa!
Żyd mu podał z uśmiechem, który oburzył Antka. Zapalił i wyszedł przed karczmę, aby go ludzie widzieli.
Przechodził policjan, patrząc surowo na chłopca.
— Koci ogon w gębę! jeszcze mi ogień gdzie, bębnie, zapuścisz.
Antek, co w nim piwo igrało, miał wielką ochotę zdzielić go batem (parobcy od cugowych nie żartują), ale nie śmiał, policjan miał straszeczną minę, pałantarz i z czerwonym lampasem czapkę. Odwrócił się i poszedł do stajni.
Spać mu się zachciało, ale bał się o konie, zasypany owies i bat... Oka nie zmrużył.
W dwie godziny pan wrócił.
— Antek! zaprzęgaj, jedziemy. Przyprowadź konie; pomogę ci.
— Ja sam! — zawołał, — ja sam potrafię!...
— Jadłeś mleko?
— Gdzieby taki wielki fornal — odezwał się karczmarz — jadł mleko. Kazał sobie piwa podać, a potem papirusa ćmił.
— Widzisz, mój Aronku, — odpowiedział pan — wszyscy fornale od cugowych koni piją piwo i ćmią papirusy: Antek nie chciał być od nich gorszym. Prawda?
Chłopak popatrzał na pana i nie mógł zmiarkować, czy mówi prawdę, czy se z niego kpi.
Wyjechali. „Jacek“ szedł jak dziecko. Antek wołał zdaleka na fury i bryczki:
— Z drogi! — i mijał je.
Pani, niespokojna o pana, wyszła naprzeciwko i wsiadła do wózka. Antek ich oboje wiózł, chociaż pani okrutnie się boi.
Wrócili szczęśliwie. Pan przywołał Antka.
— Antek! kiedyś taki zuch i kochasz konie, od dziś zostawiam cię przy cugowych. A jak panienka przyjedzie, będziesz na „Jacku“ za nią jeździł.
— Na siodle? — spytał na pół nieprzytomnie.
— A jakżeś chciał! oklep?
Chłopakowi wargi drżały, oczy zaszły łzami. Zdjął czapkę, miął w rękach, potem nasadził ją na głowę, odwrócił się, biegnąc ku stajni.
Marcin konie odkładał.
— To moje konie! — krzyknął Antek, odsuwając Marcina.
— Chłopak! tyś na piękne sfiksował.
— Niech tam, ale od teraz zostaję przy cugowych i już! A na „Jacku“ i na siodle będę jeździł za panienką... Oddawajcie „Jacka“!...
Pogwara szeroko się rozeszła o wielkiem stanowisku Antka. Wieczorem wpadł zdyszany do matki.
— Matusiu! dawajcie mi moje łachy i włóżcie je do Maryniny skrzynki.
— A to na co? — Jestem przy cugowych! za panienką będę jeździł na siodle i na „Jacku“!...
— A Jasiek?
— Ja przy nim. Matusiu, takiem ci rad, że aż mnie mroczy. Jacek zawdy ze mną, zawdy przy mnie!...