Strona:Upominek. Książka zbiorowa na cześć Elizy Orzeszkowej (1866-1891).pdf/362

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Bądź zdrowa, ukochana! — mówił mąż, wśród gorących pocałunków. — Bądź zdrowa, dzielna i odważna, jak na żonę Francuza przystało. Wszak i dla nas jeszcze dni tryumfu, dni szczęścia powrócą. Tymczasem zaś strzeż naszego dziecięcia, a gdybym zginął, pomnij miłość Francji wszczepić w jego serce, pomnij, że idea, za którą krew przelewamy, ma być pierwszym celem w jego życiu. Bądź mu mistrzynią, najdroższa, jak mnie nią byłaś, bądź nie matką, lecz przedewszystkiem Francuzką, nienawidzącą Prusaków...
Mówił z takim ogniem, że zapał ten i ją uniósł, miejsce zaś rozpaczy, wiara i ufność zajęły.
Kilka pocałunków, jeszcze jeden okrzyk: Vive la France! i młoda kobieta sama pozostała.
Nie, nie sama. W kołysce spało jej dziecię.
Była mężną i Francuzką, po upływie godziny też łzy jej obeschły prawie. Wierzyła już, że mąż i ojciec powrócą sławą okryci, że najezdca, mężnie odparty, pierzchnie, że nad słoneczną jej ojczyzną, wolność, swoboda i szczęście zajaśnieją na nowo. Rozmarzona, wpatrzona w dziecinę swoją, słyszała wciąż jednak słowa męża, który jej kazał miłość i dobro Francji, jako cel najwyższy wpoić w młodziutkie serce. Tak, ale wszak Renée jest dziewczynką. Jakżeż więc może życie swe krajowi poświęcić, jak będzie prowadzić dzieło ojca? On mężczyzna walczy za wolność Francji, ona, kobieta, krwi za nią przelać nie może. Chcąc więc dalej dzieło ojca prowadzić, będzie chyba idee jego tak rozpowszechniać, by do rdzenia narodu doszły.
Rozmarzona, pochyliła się nad śpiącem maleństwem.
— Czy słyszysz, Renée, jak trudną ojciec wyznaczył ci rolę? Masz miłość ojczyzny, masz upajającą go ideę wolności, równości i braterstwa, tak z czasem rozszerzać, by objąwszy najszersze koła, ciemne nawet przeniknęła masy, Francji naszej sławę i wielkość zapewniając. I matka upojona, snuła dalej złotą przędzę marzeń o przyszłości dzieciny.
— Apostolstwa dziś nie ma — mówiła. — Nauczycielstwo małą tylko garstkę da jej adeptów. A więc, Renée moja, pisarką, wielką pisarką będziesz.
Maleństwo otworzyło w tej chwili szafirowe oczęta i uśmiechnęło się rozkosznie. Zuzanna pochwyciła je w objęcia.
— Będziesz autorką, wielką, szlachetną, rozumną, szerzącą cześć dla wszystkiego, co zacne, co Francją, za którą ojciec twój i dziad krew oddają, podnieść i uszczęśliwić może. Cały ich zapał, cały ogień święty, w ciebie przeleję. Wszak ludzie mówią, że talent jest owocem długiej cierpliwości, zresztą ja go wymodlę dla ciebie!
Vive la France! — rozległ się w tej chwili, z hukiem bomb zmieszany, okrzyk na ulicy.
Kobieta dziecinę do piersi przytuliła.
— Renée moja, oni tam śmierci zaglądają w oczy, a ja tu siedzę bezczynnie. O, dziecię, ja cię od takiego ocalę losu. Ty bić się za ojczyznę nie możesz, lecz możesz walczyć za nią. Pióro, to służba publiczna, to szeregi wojskowe dla kobiety. Pisarką będziesz!
Wtem dzwi szarpnięto gwałtownie, na progu zaś stanął stary sługa, z włosem rozwianym i okiem błędnem. W ręku jego widniała miniatura kobiety i chustka krwią zbroczona. Portret ten, Raul miał na piersiach. Zginął! Zginęli obaj, mąż jej i ojciec, pierwszy kartacz zabił ich razem. Konał po bohatersku, zalecając, by dziecię jego w miłości dla Francji chowała. Poczem z okrzykiem: Vive la France! ostatnie wydał tchnienie.