Strona:Upominek. Książka zbiorowa na cześć Elizy Orzeszkowej (1866-1891).pdf/336

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

skarbnica jej widocznie coraz obfitszą się stawała, bo czerpała pełną dłonią, sypała dokoła bez rachunku, jak bogacz... Kroki jej szły ścieżką prosto wytkniętą; oczy patrzały tak trzeźwo i przenikliwie, że zdawały się dostrzegać głąb samą... tę, gdzie jej ziarno miało zapuścić korzenie, ręka wprawiła się tak, że praca jej mistrzowstwem się stawała. A gdy się patrzącym zdawało, że doszła już do ostatecznie możliwego dla niej rozwinięcia skrzydeł, że gwiazda na jej czole daje wszystek blask swój, nagle skrzydła potężniały jeszcze... gwiazda zapalała się światłem żywszem, które nie bladło, ale w swej sile trwało.
Trwa dotąd stale, żywe, spokojne, lejące promienie jasne i ciepłe, a za siejącą zagon już się złoci kłosami, które zbierają wszyscy... Chleb z ziarna jej jest pożywny, zdrowy i piękny. Matka może go podać dziecięciu bez trwogi... nie zbrudzi on rąk jego, ani ust jego wykrzywi niesmakiem... na stole rodziny ulubionym staje się pokarmem. Dzielimy się nim, patrząc z wdzięcznością na zagon, którego plon go nam daje.
Ale właśnie ta różnica dorodności i bujności zboża u początku zagona a u jego środka sprawia, że do składanych przez siewczynię laurów, dorzucamy kwiat mały, skromny, ale może od lauru milszy, kwiat sympatji i przywiązania za to, że do tego, co dał Bóg, z czem ją dziecięciem na świat przysłał, ona dołożyła wytrwałą pracę, wielką siłę woli i wielką energję.
Za talent płacimy podziwem, za pracę — miłością.

Józwów pod Kraśnikiem.Zofja Kowerska.




324