Strona:Upominek. Książka zbiorowa na cześć Elizy Orzeszkowej (1866-1891).pdf/335

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
ROBOTNICA.


Od początku roboczego dnia stanęła odważnie na zagonie. Rzucała ziarno śmiało, ale siew jej był nierówny, ręka niewprawna, kroki niepewne.
Czy więc wytrwa, czy nabędzie zręczności, czy ziarno jej coraz bujniejszem, coraz dorodniejszem się stanie? Tylu siewców ustaje w drodze z braku sił, z braku ziarna... Zamknięta ich historja nauką zwątpienia być może! Mało takich, którzy w grobie pozostali żywymi. Jeszcze mniej tych, których ręka nabierała stopniowo siły, umiejętności, doświadczenia. Pod wieczór często siali gorzej, niż u słońca wschodu.
Więc co będzie z jej pracą? Czy ziarno jej wszędzie tak bujnie i tak głęboko zapuści korzenie, że go z niwy swojskiej już nic nie wypleni? Jest kobietą i staje do pracy z mniejszym sił zasobem, bo jej siać nie uczono, ani roli jej zagonu nie pogłębiono. Więc się prędko znuży, ziarno jej pozostanie mieszaniną różnych zbóż, a siew nigdy się nie wyrówna... Bo nawet gdy rzucała pierwsze garści, nie zdawała się obdarzoną ani tą siłą, którą człowiek otrzymuje z bożej łaski, ani nie niosła od razu tej gwiazdy na czole, którą gienjusz wrzuca dzieciom do kolebki. Ustanie więc w drodze, albo ją przebiegać będzie do końca niepewnym krokiem.

Siała wciąż wytrwale. Słońce jej dnia w górę się wzbijało, a krok jej stawał się coraz pewniejszym; postać zamiast się zginać pod ciężarem zmęczenia, prostowała się w poczuciu siły i dojrzałości. Gdy zbliżało się południe, ujrzano ze zdziwieniem i niedowierzaniem, że u jej ramion poczęły wyrastać skrzydła, że na jej czole zapalał się powoli płomyk, którego z początku na niem nie dostrzegano. Powątpiewano jeszcze, ale skrzydła rosły, potężniały... światełko na czole prawdziwą gwiazdą się stawało... Ziarno niedorodne pozostawało za nią daleko na zagonie... rzucała teraz bujną złotą pszenicą bez pośladu ni kąkolu...

323