Strona:Upominek. Książka zbiorowa na cześć Elizy Orzeszkowej (1866-1891).pdf/325

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Milczeli bogowie, boginie milczały! I tylko Pallas-Atene, wieszczów mistrzyni, Aten orędowniczka, ciche dotąd rozwarła wargi.
— Gdy wolną wolę obuzda niewola, poziomym namiętnościom nic nie ściąga wędzideł i dłoń skrępowana steru udzierżyć nie zdoła.
Ale sędziowie nieubłagani byli. Z pokolenia na pokolenie rosły ubytki i szkody wykolejonym i zmarniałym żywotem każdego pojedyńczego męża przynoszone, nietylko już okrainie nad którą Olimp niegdyś panował, lecz het, precz, po za Heraklesowe Słupy, precz, ku hyperborejskim granicom. Coraz cięższe w Hadesie przychodziło sprawować roki. Trzeba raz było koniec temu położyć, bo ludzie gotowi znów się zmienić w kamienie, a wówczas rozzuchwalone Tytany nowe na Olimp przypuszczą szturmy.
Drżyj Proktusie! kar i odpowiedzialności spada na cię więcej, niż cień twój blady udźwignąć ich zdoła!
Proktus wzniósł oczy i ramiona w górę! Ha! Twarde Erebu sklepienie, błagalnym go nie przebić wzrokiem! Ciężkie Erebu wrzeciądze: rozkrzyżowanemi nie odwalić ich ramiony! Zpod niezbłaganych zębów czasu nie wykupić się męką pokoleń całych!
Oparta o ramię męża, dobra Persefona ze współczuciem przypatrywała się nieszczęśliwemu. Blask bił od jej czoła, gdyż ona sama tylko znała śmierci i zmartwychwstań tajemnicę. Proktus, nazywając ją „śmierci pogromicielką cichą“, wezwał na świadectwo jedynej cnoty, którą się szczycił, sądząc, że nią okupić zdoła wszelkie swe grzechy. Matkę Persefony Limię swą ojczystą całem kochał sercem, kochaniu temu nie przeniewierzył się nigdy.
— Cóż po miłości bezowocnej! — smutnie zauważyła Demeter.
— O miedzę graniczy ze zdradą! — zawołał zapalczywy Ares.
„Wtem Klijo, uważnie rozwijając zwoje giętkiego pod jej dotknięciem spiżu, przyzwała Temidę. Temis rozwiesiła szale. Tu kładła, tam zdejmowała, a wagą jej były słowa Mwemozyny córy; Klijo mówiła rozważnie:
— W grzechach synów tkwią ojców winy.
— Ha! prawda! — zawołali, w czoło uderzając się sędziowie! — o małośmy nie zapomnieli! Proktusie! przysługuje ci stare prawo zawezwania przed sąd potomnych cieni ojców i praojców twoich. Z prawa tego bracia twoi korzystali, a nieraz zwalając na ojców odpowiedzialność wszelką, usiłowali wyjść z Hadesu biali jako kwiat mirtowy. Chcesz, powołamy ojców twoich, a chociażby stokrotnie przebiegli katusz koło i w zapomnienia legli otchłani, nową za grzechy twe naznaczym im pokutę.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Zaszeleściało w Erebu ciemnościach. Śmiali się Satyrowie, złe tytany zgrzytały zębami: „Dajcie tu nam ich, dajcie, wielkich, sławnych! Ze sławy obierzem, wielkości ujmiem, na pal wbijem, na krzyżu rozciągniem, obnażymy i wzgardą oplwamy“.
Harpje porwały się, bijąc skrzydłami jako ptactwo nocne. Jak na obławę, zagrały psy Hekaty. Wyciem im odpowiedział trzygłowy pomiot Tyfaomesa. Po czasów ciemnej kniei łowcze rozbiegły się furje, budząc, śpiące mogiły roztrącając, i wkrótce do sądowej sali Hadesu napłynął tłum nikłych cieni, gnany i smagany Eumenid wężami.
Byli tam obry stare, pół bogi, bogowie omal, bo ci sami, co bogów i olbrzymów wymyślili. Byliby odpowiedzialnymi za opuszczenia i omyłki przy zakładaniu podwalin gmachu, co stał tak szczytny, runął z tak wysoka?
Widok ich wzruszył Modro-oką.