Przejdź do zawartości

Strona:Upominek. Książka zbiorowa na cześć Elizy Orzeszkowej (1866-1891).pdf/117

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nie rozbierając przyczyn tego bądź co bądź ciekawego zjawiska, o którem prof. J. Przyborowski mówi, że „ma ono do pewnego stopnia znaczenie psychologiczne, bo pokazuje dotykalnie, jak trudno jest wydrzeć ludziom wyobrażenia najprzewrotniejsze, jeśli one pochodzą ze szkoły lub zaszczepione zostały przez osobistość uchodzącą za powagę naukową“, przejdę pobieżnie historję kilku powyżej wzmiankowanych przysłów, zestawiając mylne dawniejsze komentarze z obecnemi prawdziwemi, i odsyłając po obszerniejsze i wyczerpujące wywody do źródeł.
Życzenie do siego roku do zbiorów przysłów poskich wprowadził pierwszy Wójcicki (Przysł. nar. I. 200) i objaśnił (cytując z kalendarza polskiego na r. 1714, której to jednakże cytaty w żadnym kalendarzu na rok ten nikt odszukać nie zdołał), że powstaniu życzenia tego dała powód niejaka Dorota, czyli zdrobniale Dosia, niewiasta niezwykłej bogobojności i cnoty, która doczekała się przeszło stu lat wieku. Życzono więc sobie wzajemnie, aby takiego podeszłego wieku, w szczęśliwości spędzonego, doczekano, czyli Dosiego (!) roku. Prócz tego wyjaśnienia, a raczej zaciemnienia kwestji, dzięki Wójcickiemu najbardziej rozpowszechnionego, krążą jeszcze i inne, niemniej fantastyczne, wszystkie jednak fałszywe.
Tymczasem w wyrażeniu do siego roku, siego jest dopełniaczem staropolskiego zaimka wskazującego si, spotykanego w najstarszych pomnikach języka polskiego. Życzę ci do siego roku znaczy więc: życzę ci doczekania tamtego przyszłego roku, a nie Dorociego lub Dosinego roku. O życzeniu tem pisali obszernie: Karłowicz (w Kalendarzu Wileńskim E. Orzeszkowej na r. 1882), a najbardziej wyczerpująco prof. J. Przyborowski („Dosia“ wobec nauki, Bibl. Warsz. r. 1889).
Pana Filipa z Konopi wcielił do zbiorów Rysiński, jednakże w formie zupełnie różnej od obecnie używanej. W centurji XVI jego „Przypowieści“ z r. 1618 czytamy: „wymknął go, jak Philipa z konopi“. W tej formie i zastosowaniu przysłowie to należy już do rzędu t. zw. zmarłych; w dzisiejszej zaś t. j. „wyrwał się, jak Filip z Konopi“, znajdujemy je po raz pierwszy w bardzo cennem a prawie nieznanem dziele niewiadomego autora p. t. „Flores trilingues“, wydawanem w r. 1702 w Gdańsku. Niefortunną bajeczkę zaś o szlachcicu Filipie zawdzięczamy ks. Bened. Chmielowskiemu, autorowi Nowych Aten (Lwów, r. 1745, cz. I), który ją albo własnym stworzył konceptem, albo też ze słyszenia zapisał. Chcąc objaśnić powstanie przysłowia, mówi on na str. 75: „Filip ze wsi własnej Konopie, będąc za Augusta I posłem na sejmie piotrkowskim, w swoim odezwał się interesie; krzykniono: Panie Filipie z Konopi, wyrwałeś się, jako pisze Cnapius in Adagiis“. Powoływanie się Chmielowskiego na dzieło Knapskiego naprowadza na myśl, iż bajeczkę tę podsunął mu ktoś, zapewniając, iż ją w Knapskim wyczytał, gdzie, jako żywo, niema śladu ani przysłowia, ani jego wykładu. Mimo tak widocznego fałszu, koncept Chmielowskiego powtórzył Ambr. Grabowski (Przypow. dawnych Polaków), później Wójcicki (Przysł. III. 146), a z ich dzieł rozpowszechnił się on po całej literaturze.
Prawdziwym ojcem tego przysłowia nie jest jednakże sejmikowy krzykała Filip, ale najpospolitszy, tchórzliwy szarak, czyli zając, przezywany w wielu okolicach Filipem, w wielu zaś Jaśkiem, Maćkiem, Szczepanem, tak samo jak bociana zowie lud Wojtkiem i t. p. Wskazuje to sama pierwotna forma przysłowia, mianowicie: „wymknął go...“ t. j. spłoszył, wygnał, wypędził tak, jak zająca, ukrywającego się w konopiach przed okiem psów i myśliwych. W tem samem znaczeniu i tejże formie używa przysłowia tego, bodaj czy nie pierwszy, Rej w „Zwierzyńcu“, str. 110, pisząc:


105