Strona:Uniłowski Narkotyk Ameryki Południowej Ł1 C3.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I klapa, jest gotów! Nie wie, że otrzymał pchnięcie właśnie w ośrodek tego co jest najszlachetniejszem kryterjum istotnego przeznaczenia mężczyzny, bo — walki, dążeń, zwycięstw i osiągnięć. Czasem jeszcze, „zapity Ameryką“, zatęskni o jakiejś godzinie, podskoczy niezdarnie jak koń z podciętemi pęcinami, zapłacze nawet i... leci, leci „na pysk“!
Ostatkiem energji, jeśli mu się uda pozbierać resztki człowieczeństwa, robi „skok“ do Europy. Jak narkoman, który przed wejściem na dalekobieżny okręt wyrzuca do morza cały zapas morfiny. Lecz jeśli tam, w swoim kraju, nie wydrze z duszy, nie zetrze z oczu łatwych i marnie mieniących się miraży południowo­‑amerykańskich... wróci i padnie ostatecznie. To prawda jednak, że „uroczna“ trucizna tych krajów pada na dość podatny materjał, bo przyjeżdżają tu przeważnie ludzie którzy nie wytrzymali w Europie wyścigu mózgów i charakterów. Tylko że tam warunki mogły go uchronić od załamania, tutaj staje się szmatą bez woli i jakichkolwiek dążeń, prócz jednego — użycia. Nowoprzybyłego ze świeżym zapasem energji ochichocze taka kreatura cynicznie, wykpi zamierzenia, póki profan nie przejdzie całego procesu upadku i nie legnie tuż obok, odurzony. Na tle tubylczego życia, które ma już od wieków jad nieróbstwa i łatwości w żyłach, które poprostu nie może być inne, ludzie tacy przedstawiają się obrzydliwie. Może się nawet ożeni, założy dom, lecz to jeszcze gorsze, bo wówczas opada z niego urok pewnej fantazji, pewnego „nasermater“, tworzy się zwykła szuja plująca na swój kraj ojczysty, zupełnie już bez oblicza, bez przynależności. „W twarz takiemu napluć godzi się tylko“, jak powiedział mi pewien łazik w Curitibie.
Lecz jest element inny, na którym chętnie i przeważnie żeruje powyższy typek. Jest to chłop­‑emigrant, kolonista. Mam na myśli chłopa polskiego. To już sprawa zupełnie czysta, człowiecza, imponująca nawet, o czem miło jest mi pisać. Przejdzie on przez niedługi okres czasu silną lecz właściwą zdrowym ludziom, tęgim typom psychicznym chorobę spowodowaną zmianą warunków otoczenia. Dał się przesadzić na obcą ziemię i jak mocne drzewo przyjmuje się szybko, bo ziemia jest dobra. Nie marzyciel. Przeciągnie się, spojrzy wokół: las! Spojrzy w górę: niebo! Trzeba wyciąć las aby tu zamieszkać i nad głową mieć więcej nieba. Splunie w garście, chwyci siekierę, wytnie co grubsze drzewa, marniejsze wypleni ogniem, na wolnym obszarze postawi dom, na użyźnionej ogniem ziemi zasieje, poczeka i zbierze. Wieczorem, po robocie, zamajaczą mu czasem kolorowe baby pochylone przy kopaniu kartofli, snopy żyta na ściernisku, zadźwięczy mu w uszach poryk bydła wracającego z łąk o zmierzchu, westchnie uciśniony męką chwilowej tęsknicy. Senność mąci te obrazy, spra-