Strona:Tymoteusz Karpowicz - Odwrócone światło.djvu/112

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i ni to lis ni człowiek
podwija na dwie kity
raz jeszcze łokcie ciała
ogląda swe pokupne
bez środka na odpowiedź
i z przechodzącej sierści
odłuszcza ludzki znosek



PS
szuwaksowe zakątki:
sekutnica kiesy suche zęby
wbiła mu w łydkę krzyczy
ale płaci pocieszne
za własne wyżywienie
i rośnie jak na butach
połysk gdy idący ślad
chce zatrzeć on świeci
bo drogo się mija