Przejdź do zawartości

Strona:Trzy twarze Józefa Światły.pdf/171

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Ucieczka

2 grudnia 1953 r. po południu Józef Światło odwiedził w szpitalu żonę, którą czeka! zabieg chirurgiczny. Stosunki między małżonkami od dawna już układały się nie najlepiej, a nawet wręcz źle. Justyna nie pisze o szczegółach, ale z jej wypowiedzi wynika, iż mąż był zapracowany i zmęczony, często wracał do domu bardzo późno, bywał zdenerwowany, a od czasu sprawy lekarzy kremlowskich wręcz niespokojny i przygnębiony. Zdarzały się scysje o sprawy domowe, o sposób wychowywania dzieci itp. Być może docierały do niej pogłoski o jakichś kobietach. Odnosiła wrażenie, że mąż czuje się w urzędzie osamotniony, wie, że nie jest lubiany, sam z kolei nie szczędzi negatywnych wypowiedzi o ludziach, z którymi pracuje. W czasie zabawy sylwestrowej w 1952 r. lekko podpity powiedział jej, że — nie licząc oczywiście dzieci — ma tylko dwie bliskie osoby: ją i gen. Romkowskiego. Justyna często chorowała, co wpływało na jej nastroje i wzmagało niechęć, a nawet — jak pisze — „wrogość” wobec męża i „pomimo wysiłków z jego strony (...) nie potrafiłam przezwyciężyć narastającego we mnie uprzedzenia”; oraz kilkakrotnie „powzięłam decyzję o odejściu od niego”, powstrzymywała się jednak z uwagi na dzieci. Siostry Światły też wiedziały o domowych problemach. Szenauk, który dosyć dobrze znał Justynę, pisał z kolei, że jest „to typ trochę rozhisteryzowany, przeintelektualizowana, cierpiąca na weltschmerz”. Podkreślał, że choć często wypominała innym „dygnitarskie obyczaje”, sama „potrafiła wykorzystywać stanowisko męża”. Krótko mówiąc, rodzina była w kiepskim stanie. Ale właśnie 2 grudnia wydawało się, że wszystko się ułoży, a konflikty zostaną zażegnane. Światło przyniósł żonie „dwie piękne doniczki z kwiatami”, zapewniał ją, że zabieg odbędzie się bez problemów (rozmawiał nawet z dyrektorem szpitala), obiecywał, że po wyjściu ze szpitala wyśle ją do Krynicy i że razem z synkiem „wyrwą się [do niej] na kilka dni”. Z Pragi, skąd dopiero