Strona:Tomcio Paluszek.djvu/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 8 —

dobrze! jakto dobrze! Dostaniemy jeść i zobaczymy rodziców! Biegnijmy!
PALUSZEK. (dochodząc do domu) Puk! puk! Co za ogromna brama! Ani ruszyć klamką! (Cisza) Co to jest? nikt się nie odzywa... Pewnie nie słyszą... trzeba podnieść ten młot, ale jak? chyba wszyscy go uniesiemy... (Wszyscy z całych sił unoszą, młot pada i wydaje silny dźwięk).
OLBRZYM. (podchodzi do drzwi). Co to? kto to? jakto? czego? Kto śmie mi sen przerywać?!
PALUSZEK. To my, biedne dzieci drwala, zabłądziliśmy, proszę nas przyjąć na noc i dać co zjeść, bo umieramy z głodu...
OLBRZYM. (otwiera drzwi). Chodźcie! Cha! cha! cha! Co to jest? Żaby nie żaby, myszy, nie myszy! Kim wy jesteście?
PALUSZEK. My jesteśmy ludzie!
OLBRZYM. (śmieje się głośno). Cha! cha! cha! cha! Pęknę ze śmiechu! Ludzie! ludzie! Robactwo jakieś!
PALUSZEK. Proszą pana naprawdę jesteśmy ludźmi... Mamy ręce, nogi głowę, mówimy...
OLBRZYM. No, chodźcie ludzie! Dam wam jeść, a potem marsz! do łóżek! Cha! cha! cha!