Strona:Thomas Carlyle - Bohaterowie.pdf/350

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Głowa tego człowieka już zbielała, silne niegdyś ramię znużył trud długi! Myślę też zawsze o biednej jego, bardzo starej naówczas matce, która mieszkała w jego pałacu. Dzielna to była kobieta, i żyli oni tam, naprawdę, jako rodzina uczciwa, bojąca się Boga. Słysząc wystrzał, myślała zawsze, że zabijano jej syna. Musiał przychodzić do niej przynajmniej raz na dzień, aby własnemi oczyma się przekonała, że żyje jeszcze. Biedna stara matka! I cóż wygrał ten człowiek? cóż wygrał? Aż do dnia ostatniego życie jego tworzyło pasmo walki bolesnej, tworzyło pasmo trudu. Chodziło mu o rozgłos, sławę, miejsce w historyi? Trupa jego w łańcuchach powieszono; jego „miejsce w historyi“ — zaiste, miejsce w historyi! — było miejscem obwinień, potwarzy i hańby, — dziś nawet, kto wie, czy nie jest z mojej strony śmiałością szaloną należeć do liczby pierwszych, którzy odważyli się ogłosić go nie szubrawcem oraz łgarzem, lecz szczerze uczciwym człowiekiem! Pokój mu! Czyż, wbrew wszystkiemu, nie uczynił on wiele dla nas? Stąpamy wygodnie po drodze jego wielkiego, surowego, bohaterskiego życia i przestępujemy przez ciało jego, rzucone gdzieś do rowu: po cóż mamy je przy tem nogą potrącać! — Niech spoczywa bohater. Nie do sądu ludzi on apelował, i ludzie też niezbyt dobrze go osądzili.

Jak raz w lat sto i jeden po uspokojeniu się tego powstania purytanizmu, po wyrównaniu się jego skutków, czyli po r. 1688, nastąpił wybuch daleko większy, daleko trudniejszy do uspokojenia, znany wszystkim śmiertelnikom i mający być długo znanym pod nazwą rewolucyi francuzkiej. Jest to właściwie akt trzeci i ostatni