Strona:Thomas Carlyle - Bohaterowie.pdf/276

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

i zbliżonych do siebie, jest coś niby błędnego — coś błędnego, inkwizytorskiego, w połączeniu z zapalczywością rysia. Twarz to pełna nędzy, nawet nędzy haniebnej i zarazem walki z nią. Jest tam coś nizkiego, plebejuszowskiego, okupionego samem tylko wytężeniem: twarz to człowieka, którego nazywamy fanatykiem, — bohater to smutnie skurczony! Nazywamy go bohaterem, gdyż, pomimo wszystkie swe i liczne braki, posiada on pierwszą i najgłówniejszą jego cechę charakterystyczną: jest do głębi serca poważny. Poważny on — jeśli tylko jaki człowiek był poważny, — jak żaden z owych współczesnych filozofów francuzkich. Tak, możnaby powiedzieć, powaga jego była zawielką, nawet, jak natura jego, zkądinąd uczuciową i dość słabą, co w końcu wtrąciło go w niekonsekwencye dziwaczne, w napady obłędu niemal. Ostatecznie objawił się w nim rodzaj obłąkania; własne myśli opanowały go, jak dyabły, wlokąc to tu, to tam, popychając ku przepaściom!
Wadę i nieszczęście Rousseau’a stanowiło to, co łatwo nazywamy jednym wyrazem: egoizm, co jest, mówiąc prawdę, źródłem i streszczeniem wszystkich wad i wszelkich nieszczęść. Nie dosięgnął on nawet takiego stopnia doskonałości, by módz zwalczać prostą żądzę; głód nizki — rozmaitych rodzajów — był jeszcze jego zasadniczym motorem. Gotówem nawet przypuszczać, że był on człowiekiem nadzwyczaj próżnym, żądnym pochwał ludzkich. Pamiętacie doświadczenie z nim pani Genlis. Wzięła ona z sobą do teatru Jana-Jakóba, który zażądał ścisłego zachowania swego incognito: „za nic w świecie nie chciałby być tam widzianym!“ Tymczasem firanka w loży okazała się odsłoniętą: