Strona:Thomas Carlyle - Bohaterowie.pdf/163

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Według mnie bowiem, w istocie stopień zdolności widzenia, jaki człowiek posiada, tworzy ścisłą jego miarę. Gdybym był powołany do określenia zdolności Szekspira, powiedziałbym: wyższość oraz inteligencya, — i byłbym zdania, żem wszystko w tem zawarł. Czemże są bowiem zdolności? Mówimy o nich, jak gdyby o rzeczach odrębnych, oddzielnych, jak gdyby człowiek pewien posiadał inteligencyę, wyobraźnię i t. d., jak i ręce i nogi Błąd to zasadniczy. Dalej posłyszymy o „naturze umysłowej“ człowieka i jego „naturze moralnej,“ jak gdyby i te rzeczy wolno było rozdzielać, jak gdyby i one istniały niezależnie. Być może, że konieczność językowa zmusza do podobnych form wyrażania się, — że ostatecznie tak mówić musimy, jeśli tylko chcemy mówić, — wyrazy jednak nie powinnyby się dla nas jako rzeczy ustalać. Zdaje mi się, że w ten właśnie sposób przeważnie nasze zrozumienie tego przedmiotu bywa na manowce sprowadzone. Powinniśmy wiedzieć i na zawsze w umyśle zachować, że odróżnienia te są tylko nazwami, „że duchowość człowieka, mieszkająca w nim siła żywotna — jest esencyonalnie jedna i niepodzielna, — że to, co zwiemy wyobraźnią, inteligencyą i t. d., są to tylko różne widoki jednej i tej samej potęgi intuicyi, nierozerwalnie ze sobą powiązane i fizyognomonistycznie spokrewnione, tak, że znając jedno z nich, łatwo nam poznać wszystkie inne. Czemże jest wreszcie sama moralność, to, co nazywam właściwością moralną człowieka, jeśli nie innym objawem jedynej siły żywotnej, przez którą on istnieje i działa? Wszystko, co człowiek czyni, jest względem niego fizyognomonistyczne. Można widzieć z tego, jak pewien człowiek śpiewa, jakby on walczył; odwaga jego lub