Strona:Taras Szewczenko - Poezje (1936) (wybór).djvu/323

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Skrył się w termach. W Kolosseum,
Niby na pustyni,
Cicho, głucho. Na arenie,

Rzekłbyś, że coś płacze,
515 

Nad murami samotnemi
Kruk żałośnie kracze.
A te mury, niby góry,
Czernieją wśród miasta.

Ponad Tybrem, od Albano
520 

Cichy wiatr się szasta;
Jak przez dymy, ponad Rzymem
Księżyc krągłolicy
Płynie sobie; odpoczynek

Niesie noc stolicy.
525 

I my tylko, Adamowe
Pełne grzechu dzieci,
Czy już nigdy nie znajdziemy
Spokoju na świecie?

Jak te psy za kość cuchnącą
530 

Żremy się, kąsamy
I w dodatku znieważamy
Praojca Adama!...

XV
Starej matce — nocy siła

Sił dodała trochę;
535 

Więc podniosła się, błądziła
Długo w noc ze szlochem
Koło bramy. Coś szeptała.
Może przeklinała

Swego boga? Potem znowu
540 

Przyłożyła ucho
Do tej bramy; nadsłuchuje: