Strona:Taras Szewczenko - Poezje (1936) (wybór).djvu/121

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Mazepowym... A koło mnie
Trup siostry i mamy —
Jak objęły się zarżnięte,
Kiedy jeszcze żyły,

Tak leżały przy mnie i mnie
90 

Oderwano siłą
Od nieżywej mej mateńki.
A prosiłam tyle
Moskiewskiego kapitana,

By i mnie zabili!
95 

Nie zabili, nie — puścili
Na zabawę Moskwie!
Ledwie że się ukryć mogłam
Na zgliszczach w domostwie:

Jedna w całym Baturynie
100 

Ocalała strzecha!
Pod nią właśnie zanocował
Car, kiedy przyjechał,
Powracając z pod Połtawy.

Ja z wodą wracałam
105 

Do chatyny, gdy mnie carska
Ręka przywołała:
Konia mi napoić każe.
Otóż napoiłam!

Nie wiedziałam, jakże ciężko,
110 

Jak ciężko zgrzeszyłam!
Ledwiem doszła do tej chaty, —
Upadłam na progu.
Gdy nazajutrz car odjechał,

Mnie ziemi i Bogu
115 

Dała babcia, co została
Na zgliszczach tej nocy
I mnie małą powitała
W tej chacie sierocej.

A nazajutrz ona zmarła...
120