Strona:Taras Szewczenko - Poezje (1936) (wybór).djvu/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Po moskiewsku tak paplają,
Śmieją się i łają
Ojców za to, że od dziecka

Mówić po niemiecku
540 

Nie uczyli ich zawzięcie.
Teraz w atramencie
Muszą kisnąć. Pjawki, pjawki!
Może ojciec krowę

Swą ostatnią sprzedał żydom,
545 

Nim moskiewskiej mowy
Was wyuczy!!...
Ukraino!
Oto twoje dzieci,

Atramentem podlewane
550 

Młodociane kwiecie,
Moskiewskiemi truciznami
W niemieckich cieplarniach
Odurzone! Ukraino,

Wdowo, płacz swych dzieci!
555 

Pójdę jeszcze do pałacu,
Do carskiego dworu —
Co tam robią?
Widzę: stoją

W szeregu brzuchacze,
560 

Sapią, chrapią a nadęci
Tacy, jak indory.
Wciąż na jedne drzwi zerkają,
Skrzypnęły, wyłazi,

Niby niedźwiedź ten z barłogu,
565 

Ledwie wlecze nogi,
A nadęty, aż posiniał —
Z pijaństwa. Ach, bogi!
Jak nie krzyknie, a brzuchacze

Wszyscy do podłogi
570 

I pod ziemię, — jak nie spojrzy, —