Strona:Taras Szewczenko - Poezje (1936) (wybór).djvu/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nie słyszał rozmowy),

O ojczyźnie snać mówili,
365 

O nowych pętlicach
I o musztrach jeszcze nowszych.
A potem caryca
Siadła wdzięcznie na zydelku,

A car jak nie wytnie
370 

Najwyższego dostojnika
W gębę! Biedak sprytnie
Oblizał się i mniejszego
Buch w brzuch!

Zahuczało,
375 

A ten mniejszy sąsiedniego,
Jako i przystało,
Bęcnął w plecy, w potylicę,
Sąsiedni mniejszego,

Niźli sam był, a ten małych,
380 

A mali malutkich,
Marny drobiazg okładali
Pięściami ze skutkiem,
Aż wyparli go za progi,

Więc drobiazg za progiem
385 

Na ulicach — prawosławnych
Nuże brać pod nogi
I miętosić. A ci krzyczą
I wrzeszczą i ryczą:

Hulá nasz batiuszka, hulaá!
390 

Hurrá! Hurra! Hurrá!“
Roześmiałem się i — koniec,
Choć mnie też ścisnęli,
I to dobrze! Aż nad ranem

Spokojnie usnęli.
395 

Tylko jeszcze prawosławni
Gdzieniegdzie stękali
I stękając łaski Boskiej