Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 76.djvu/6

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   2116   —

cili statek. Szukam ich teraz po wszystkich knajpach i ulicach, ale napróżno.
Robert słuchał uważnie, po chwili rzekł:
— Jest pan przekonany, że to byli Cortejo i Landola? W takim razie przybyli tutaj, by dokonać pewnego pociągnięcia, do którego nie możemy dopuścić. Ma pan rację. Teraz nie czas na rozmowy! Musimy dostać w swe ręce tych obydwu łotrów. Jakże byli ubrani?
Kapitan opisał dokładnie ich ubiór i wygląd zewnętrzny.
— To chwilowo wystarczy — rzekł Robert — reszta na później. Przeszukał pan całe miasto?
— Tak. Niestety, bez rezultatu.
— Był pan na dworcu?
Poczciwy kapitan stropił się.
— Na dworcu? O tym nie pomyślałem.
— Nie pomyślał pan? — zapytał Robert ze zdumieniem. — Sądzę, że przede wszystkim należało zasięgnąć języka na dworcu. Komu śpiszno, ten nie jedzie konno, ani dyliżansem, tylko koleją. Ruszajmy więc na dworzec! — — —


PUSTY GRÓB

Cortejo, Landola oraz strzelec Grandeprise dowiadywali się na dworcu w Veracruz o następny pociąg w kierunku podgórza. Spotkany przypadkowo urzędnik okazał się konduktorem, prowadzą-