Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 65.djvu/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   1812   —

mojej obecności. Czemu zabraliście staremu Arbellezowi jego posiadłość?
— Ponieważ należy do mnie. Arbellez sfałszował dokument, który świadczył, że hrabia de Rodriganda podarował mu hacjendę tytułem legatu.
— À cóż to pana obchodzi? Czy jest pan spadkobiercą hrabiego? Donieś sennor władzom, jeśli wiesz, że hacjendero jest fałszerzem, ale nie waż się na przemoc i gwałt, które są zabronione i karalne.
Cortejo odparł z niecierpliwością:
— Szpiegowi często się zdarza, że tylko połowicznie pojmuje rzeczy, i wyrabia sobie wtedy fałszywe mniemanie. Jesteś pan o tym błędnie poinformowany, tak samo, jak o obecności wodza Bawolego Czoła.
— Pah! Widziałem go, widziałem u boku człowieka, który swego czasu również znikł.
— Cortejo stracił panowanie nad sobą.
— Któż to? — zapytał.
— Niedźwiedzie Serce, słynny wódz Apaczów.
— Banialuki! Widział pan Niedźwiedzie Serce? Czy znał go pan?
— Nawet bardzo dobrze. Spotkałem Apacza ongi na łowach w towarzystwie myśliwego Grzmiąca Strzała, który właściwie nazywał się Helmer, w górach Sierra Werana.
— Grzmiąca Strzała? Ach, znał pan i tego?
— Tak, znałem go, i dzisiaj poznałem od razu.
Poznałem? Co pan ma na myśli?
— To, że Grzmiąca Strzała również przebywa w hacjendzie.