Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 27.djvu/28

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   766   —

Naraz ozwał się głos. Ojciec wszedł niespostrzeżenie i krzyknął zdziwiony:
— Józefo! Dziewczyno, co robisz? Co ci znowu za pomysł strzelił do głowy?! Zdaje mi się, że nawet całowałaś ten stary obraz? Zawieś mi go w tej chwili na ścianie!


Rozdział.
WYLECZENIE.

Od tego dnia zaszła w Józefie Kortejo wielka zmiana. Z ojcem swym rzadko rozmawiała, a służąca jej opowiadała mu, że sennorita ciągle stoi przed lustrem i stroi się. Zawsze jednak rozrywa wianki kwiatów, drogie stroje i woła gniewnie:
— Ach, jaka brzydka, jaka brzydka! Ani złoto, ani drogie kamienie, ani róże nie odmienią tego!
A kiedy Kortejo zakradał się czasem pod drzwi pokoju swej córki, słyszał, że z kimś rozmawia. Wiedział jednak, że była sama. A gdy wytężał słuch, dochodziły go słowa:
— O, jakże cię kocham, jakże kocham!
A w chwilę potem płonęła już gniewem:
— Nielitościwy, zabiję cię, uduszę! Nienawidzę ciebie, gdyż mi wyrwałeś serce z piersi!
Kortejo nie wiedział, co ma o tym myśleć. Dlatego postanowił poważnie się z nią rozmówić.
Stała przed zwierciadłem i przyglądała się sobie, gdy wszedł do pokoju.
— Co robisz? Sądzę, żeś oszalała! — zawołał.