Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 24.djvu/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   678   —

sto do szynku. Postanowiono napaść na klucznika, zabrać mu klucze i uwolnić uwięzionych.
Plan udał się znakomicie. Uwięzionych wyprowadzono bez szmeru.
— Wiedziałam, że mnie uwolnicie — rzekła Carba — i powiedziałam nawet merowi, że nie ma siły, która mogłaby mnie zatrzymać w więzieniu.
— Tak, jesteś wolna, ale grozi nam niebezpieczeństwo, chodźmy do czółna — rzekł Garbo.
— A gdzie jest hrabia? — spytała. — Bez niego stąd nie odjadę. Wiecie, że jak coś postanowię, muszę za wszelką cenę wykonać! Czy wiecie gdzie on jest?
— U księcia Olsunny! — padła odpowiedź.
— Musimy tam iść i przyjrzeć się domowi, by wiedzieć, jak się doń dostać.
Skradali się ku zatoce, na której brzegu stała willa księcia.
W tym samym czasie Otto żegnał się z ukochaną i jej ojcem. Nie poszedł jednak do domu. Przy drodze stał wysoki wiąz, którego pień otaczała wysoka trawa. Pod tym drzewem usiadł. Noc była piękna i cicha.
Myślał o szczęściu, które nadało jego życiu nowy kierunek. Wtem spostrzegł parę osób skradających się ku willi księcia. Zgiął się i zobaczył siedem postaci, przebiegających tuż koło niego. Zdawało mu się, że sylwetka jednej z nich jest mu znana...
Carba? Przecież powiedziała, że nikt nie jest w stanie uwięzić jej. Widocznie uwolnili ją jej