Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 24.djvu/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   671   —

niem patrzyła za oddalającą się parą. Tajemnica jej była zdradzona, książę wie, kim jest jego syn — i to ją przeraziło. To zniweczyło większą część jej planów. Po chwili jednak mruknęła:
— A jednak nie będziecie go mieli. Postara się o to leśniczy w Zalesiu!
A do strażnika szepnęła:
— Czy to ten obcy, który coś podejrzewał:
— Ten sam.
— Jeżeli drzwi pokoju hrabiego są tylko zaryglowane, to idź za nimi, mogą wejść do niego.
Usłuchał polecenia i dopędził młodych. Znajdowali się właśnie na trzecim piętrze, gdzie znajdował się obłąkany.
Otto odsunął rygiel.
— Stój! — zawołał w tej chwili Gabrillon. — Czego tutaj chcecie?
— Chcę popatrzeć na twego stryja, stary — brzmiała odpowiedź.
— A cóż on was obchodzi? Odejdźcie stąd! — zawołał strażnik, stając przed drzwiami.
Między strażnikiem a Ottonem wywiązała się ostra wymiana zdań, którą przerwał okrzyk Carby:
— Nie otwieraj!
Otto, widząc nadchodzącą Carbę, wyjął chusteczkę z kieszeni i powiewał nią przez okno.
— Co to za znak? — zapytała Carba, przeczuwając coś złego.
Otto nie odpowiedział, nasłuchiwał tylko.
Po paru chwilach w drzwiach ukazał się mer.
— Wybraliśmy odpowiednią porę, panie — rzekł doń malarz. — Ta kobieta jest właśnie cyganką, którą szukamy.