Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 23.djvu/23

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   649   —

— Bardzo się cieszę, że mogę pana przywitać. Imię moje, zdaje się, jest już panu znane. Najgorętszym moim pragnieniem jest zjednać sobie względy pana.
Powierzchowność Ottona musiała wywrzeć: dobre wrażenie, gdyż książę uprzejmie poprosił, by zajął miejsce obok niego.
— Ojciec był bardzo chory, czuje się jednak znacznie lepiej od czasu, jak był u nas doktór Zorski — rzekła Flora.
— O, tak — dorzucił żywo książę. — Już sama powierzchowność tego człowieka, jego pewność siebie robi dobre wrażenie, dodaje choremu otuchy. Panu zawdzięczam, że do mnie przyszedł. Jak słyszę, jest on pańskim przyjacielem.
— Jedynym, którego mam, mój panie, i nie pragnę ich mieć więcej.
— Słyszałem już, że pan lubi przebywać w samotności — rzekł książę, przenosząc łagodny wzrok z Ottona na Florę. — I słusznie pan czyni. Samotność ma swój urok... Ale wróćmy do Zorskiego. Bardzo mnie zasmucił jego nagły wyjazd, a nawet zaniepokoił.
— Muszę go wytłumaczyć. Przedsięwziął on bowiem morską podróż, która pochłonie niemało kosztów i czasu. Ale co do lekarstw, to może pan być spokojny, że osiągną pożądany skutek. Nigdy jeszcze nie spotkałem tak sumiennego lekarza. Mówił mi też o listach polecających, które miano panu wręczyć.
— Już je otrzymałem. Jeden list zaadresowa-