Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 17.djvu/5

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   463   —

— O, gdybym o tym wiedział, nie obawiałbym się tak o niego — rzekł Arbeles.
Emma zaś patrzała w dal, a w oczach jej zapłonął szczęśliwy płomień.
Po kwadransie wrócił Helmer na zdyszanym koniu. Był uśmiechnięty i spokojny.
— Sennor, dziękuję panu — rzekła.
Zrozumiał ją i uśmiech szczęścia przeleciał po jego twarzy.
— No, sennor Arbeles — zapytał — potrzeba nam koniecznie tutaj tego Itiuti-Ka?
— Tak, bo właśnie pan nim jesteś.
— Moja tajemnica jest zdrodzona.
Rozmawiali ze sobą wesoło i wszyscy winszowali Helmerowi.
Tymczasem Karia poszła do swego pokoju. Hrabia spotkał ją i prosił, by przyszła nad źródło, bo chce z nią pomówić.
Gdy wieczór nadszedł, przyszła na spotkanie. Była bardziej milcząca niż zwykłe i zaraz zauważył tę zmianę.
— Czy nie kochasz mnie już? — spytał ją.
— Kocham — odrzekła — choć kochać cię nie powinnam, bo obraziłeś tych, którzy ocalili mi życie. Nie wiesz pewnie wcale, że jednym z nich jest Grzmiąca Skała, ten sławny strzelec.
— Grzmiąca Skała? Teraz dopiero rozumiem jego wyzwanie. Ale bić się i tak z nim nie będę.
— Bo byłbyś zgubiony — rzekła.
— Czy widziałaś kiedyś jak ja strzelam i jak się biję na szable? Przekonasz się dopiero o tym, jak zostaniesz moją żoną.