Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 17.djvu/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   483   —

umierać. Ha! ty drżysz! — rzekł z pogardą. — Jesteś robakiem nędznym, podłym tchórzem. Kto ci zdradził drogę do tej jaskini?
Zapytany milczał. Zdawało mu się, że się znajduje wobec najwyższego sędziego.
— Odpowiadaj! — zagrzmiał głos cibolero.
— Karia — wyszeptał hrabia — twoja siostra.
— Ha! toś użył djablich sztuczek, by wyłudzić od niej tę tajemnicę z El Reparo. Udawałeś miłość ku niej, czy tak?
Hrabia milczał.
— Mów! Tylko prawda zdoła twój los ułagodzić! Czy wiesz, jak będziesz umierał?
— Nie — rzekł Alfons, dygocąc ze strachu.
— Tutaj w górach na wyżynie znajduje się sadzawka, która wprawdzie nie jest wielka, ale w niej mieszka dziesięć świętych aligatorów. W ich brzuchach grzebali dawniejsi władcy tego kraju wszystkich zbrodniarzy. Zwierzęta te już przeszło sto lat mają, a długi czas już pościły. Tam cię poprowadzę i na drzewie ponad wodą zawieszę. Tam będzie cię parzył upał i słońce piekło, tam będziesz cierpiał głód i pragnienie, aż skonasz w straszliwych mękach. Dopiero gdy ciało twe rozpadać się zacznie, zostaniesz pożarty.
Alfonso słuchał z przerażeniem. Nie mógł naw et słowa prośby o miłosierdzie wymówić, tylko oczy, pełne trwogi, skierował ku sędziemu.
— Tylko otwarte wyznanie może twój los złagodzić. A więc mów, czyś wmawiał mojej siostrze swą miłość?
Alfonso, drżąc ze strachu, urywanymi zdania-