Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 04.djvu/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   112   —

— Czy czuje się pan dostatecznie silny, by dowiedzieć się prawdy
— Ach — jęknął hrabia — więc operacja się nie udała?
— Nie, panie hrabio — odpowiedział lekarz — tego nie mówię.
Operacja jest tylko początkiem kuracji, a wynik jej zależy przede wszystkim od tego, jak się pan będzie zachowywał. Niechże pan o tym nie zapomina, panie hrabio!
O Boże!... A więc mogę mieć... nadzieję?
— Tak jest, panie hrabio, ale tylko, jeżeli pan będzie panował nad sobą i zachowywał się spokojnie. Wszelkie wzruszenie byłoby dla pana zabójcze, nawet radość.
Hrabia chciał spytać jeszcze o coś, ale doktór nie pozwolił już.
— Niech pan nie pyta więcej, panie hrabio — rzekł poważnie, bo do jutra nie powiem panu nic. W każdym razie może pan być dobrej myśli...
Don Emanuel westchnął głęboko. Po jego twarzy przemknął słaby uśmiech.
Róża trzęsła się jak w febrze. Gdy doktór odszedł od chorego, schwyciła jego dłoń i spytała szeptem, by ojciec nie słyszał.
— Niechże pan będzie szczery przynajmniej wobec mnie. Czy operacja się udała? Szlachetna twarz doktora rozjaśniła się uśmiechem; radości i dumy.
— Udała się — szepnął — ale cyt! ani słówka!
— O mój Boże! A więc ojczulek odzyska wzrok?