Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzecia płeć.djvu/97

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wiązku, lecz jakiś gatunek cynizmu. Tak, panie Dziewanowski! Popełniłem mezaljans, gdyż mierziła mnie suteryna, a droga na frontowe schody była dość łatwa. Demokracja zniosła wszelkie przegródki i publika wali masowo. A wie pan dlaczego? Wie pan, jaki czynnik tu zadecydował?... Niezależność kobiety. Póki rodzina dyktowała małżeństwo, mezaljans był rzeczą trudną i nieliczne tylko egzemplarze przedostawały się z jednego środowiska do drugiego. Im było ich mniej, tem łatwiej następowała asymilacja. Dziś kobieta jest niezależna i wybiera samca z dowolnej stajni. Ot co, panie Dziewanowski. I jeszcze bardziej pana zdziwię, gdy powiem, że djabli wiedzą, jaki system więcej marnował osobistego szczęścia ludzkiego, ten dawny, czy ten nowy?... Pytał pan, co sądzę o miłości. W dawnych czasach ożeniłbym się z jakąś szwaczką, czy panną sklepową, żeby mieć swoją kobietę. Nie z miłości, nie dla interesu, poprostu z racji nierozumowanego zwyczaju. A ożeniłem się z Wandą, u której rodziców mógłbym być lokajem, ożeniłem się z miłości. Tak, panie Dziewanowski, z miłości. Więcej panu powiem. Miłość ta była jednym z głównych motorów mojej karjery.
— Przecie poznał pan panią Wandę już kończąc uniwersytet?
— Tak, ale zanim ją poznałem, zanim wiedziałem, że wogóle istnieje, już byłem predestynowany do tej miłości.
— Nie rozumiem — potrząsnął głową Dziewanowski.
Szczedroń przygryzł dolną wargę i zmarszczył brwi:
— Byłem synem stróża, stróża, w bogatej kamienicy. Taki chłopak często wozi windą lokatorów, wozi eleganckie, pachnące panie, które codzień się kąpią, codzień zmieniają jedwabną bieliznę i nie spostrzegają, poprostu nie spostrzegają służby, której wydają pole-

95