Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzecia płeć.djvu/64

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— ...balastem, bez którego można się obyć, jeżeli...
— Cóż tu ma do rzeczy kobiecość, czy męskość? — zaprotestował Szawłowski.
— ...uznajemy w naszej mowie pewne skróty — dokończył Dziewanowski.
— Bardzo dużo ma — podniósł palec Szczedroń — kobiety bowiem są rozsadnikami dowolności zarówno w terminologji, jak i w logice. Wszystko, co robią, jest nieartykułowane. Panie Dziewanowski! Niechże pan weźmie jakikolwiek przykład. Dajmy na to ostatnią gadaninę Wandy.
Dziewanowski skrzywił się:
— Kwalifikując omawiany przedmiot tak dobitnie, nie pozostawia pan miejsca dla dyskusji.
— No więc „wypowiedź“! Zadowalnia to pana?... Otóż trzeba wydobyć z tego zasadnicze elementy, trzeba wyszpiegować drogi, jakiemi doszło do tego rodzaju metafor. To jest właśnie najbardziej charakterystyczne, najbardziej typowe u kobiet. Gdybym był psychjatrą....
Anna spojrzała na zegarek. Było już bardzo późno i czuła głód. Spojrzała na Szawłowskiego, który ziewał szeroko, na abyzbyć zasłaniając ręką jamę ustną. Wanda siedziała nieruchomo, wpatrzona w końce swoich palców. Było to nieuchwytne i Anna nie potrafiłaby niczem uzasadnić swego wrażenia, lecz zdawało się jej, że Wanda jakby rozkoszuje się tem, co mówił jej mąż, jakby znajduje przyjemność w brzmieniu jego ostrego głosu, ostrych i często brutalnych słów, któremi charakteryzował ją i to przed Dziewanowskim, na którym Wandzie oczywiście zależało. Szczedroń mówił o kobiecie wogóle, lecz Anna nie wątpiła, że wszystko to odnosi się wyłącznie do Wandy.
Wreszcie podano kolację. W przejściu do jadalni Wanda zapytała półgłosem:

62