Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzecia płeć.djvu/49

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pańska sprawa, kwestja pańskiego poczucia konsekwencji i odpowiedzialności.
— Myli się pani — cicho zaprzeczył Szczedroń — nie przestałem. Kocham Wandę dziś jeszcze bardziej niż wtedy.
Zapanowało milczenie. Anna nie spodziewała się tego i była zdumiona. Cóż zatem znaczyły jego rozpływania się nad kobietą anatomiczną?... Oto słynna męska logika! Zatem był nieszczery. Ona, Anna, jest według niego arcydziełem kobiety, lecz kochać należy, nawet według niego, typy zdegenerowane. On sam wogóle nie wie, czego chce. Właśnie powinna schudnąć. Ma zanadto okrągłe biodra i zaduże piersi, a co dotyczy psychiki, to wcale nie znaczy, by ktoś dobrze zbudowany musiał koniecznie należeć do natur przeciętnych, by miał być pozbawiony bogatego życia wewnętrznego... On nawet nie wyobraża sobie, ile ona myśli o różnych rzeczach, o najpoważniejszych i najmądrzejszych rzeczach, i ile ma przeżyć. Napewno pod tym względem nie stoi niżej od Wandy i także nie jest mniej od niej wykształcona. Nawet więcej. A że Wanda pisze, że ubiera się ekscentrycznie i ma różne dziwactwa, to żaden tytuł do wyższości. W istocie czem jest Wanda? Chimeryczność usposobienia i błyskotliwy umysł, a pozatem ma zakrótkie nogi.
Szczedroń palił papierosa i nerwowo gładził swą wypłowiałą bródkę, której szpic był cokolwiek zbakierowany na lewo. Jak Wanda mogła wyjść zamąż za niego? — myślała Anna. — Co w nim znalazła pociągającego?... Oczywiście to człowiek wartościowy. Wszyscy tak mówią, ale wówczas nie można było tego przewidzieć, tembardziej, że Wanda znała go zaledwie tydzień przed owym pamiętnym dniem, kiedy przyprowadziła go na Polną. Dzień ten mocno utkwił w pamięci Anny. Siedzieli właśnie przy obiedzie i ciotka Gra-

47