wanych brzegów? Czy łatwiej byłoby przejechać przez miasto, gdyby na rogu nie stał policjant, który wprowadza pewien porządek w cyrkulację pojazdów? To samo dotyczy i kwestyj, które cię tak irytują. Sama prowadzisz samochód, więc powiedz, czy nie oburzy cię widok auta, które jedzie nieprawidłową stroną? Ten jegomość niestosujący się do ogólnie przyjętego porządku nie będzie według ciebie napewno postępowcem, tylko albo głupcem, albo bezczelnym warchołem. Umyślnie używam tak mocnych epitetów, żeby ci unaocznić, że czyjeś występowanie przeciw ustalonemu porządkowi wywołuje u nas bardzo silny sprzeciw. Jeżeli zaś zwykłe nieposzanowanie ogólnie uzasadnionych przepisów o ruchu drogowym może nas oburzać, cóż dopiero mówić o naruszeniu ustalonego porządku w ważniejszych dziedzinach. Prowadząc auto nie zastanawiasz się przecie nad celowością i słusznością przepisu jazdy prawą stroną. Przyjmujesz ten przepis i stosujesz się doń automatycznie. Nie przyjdzie ci do głowy zwalczać jego słuszność w ten sposób, by wjeżdżać na lewą stronę. Dlaczego zatem pochwalasz wjeżdżanie na lewą stronę w życiu?... Powiadasz postęp! Postęp to wielkie słowo. Tylko trzeba umówić się co nazywamy postępem? Naprzykład mnie się zdaje, że małżeństwo i domowe wychowanie dzieci jest postępem. Powiadasz, że nasza moralność jest zabytkiem ciemnego średniowiecza, a życie trzeba ułatwić przez wyrzucenie za okno etyki seksualnej, to znaczy w praktyce, przez skasowanie przepisów. Bardzo pięknie, ależ gdzie tu postęp? Był przecie w dziejach ludzkości okres i to okres bardzo długi, gdy nikogo nie krępowały żadne przepisy, żadna moralność, żadne zakazy, każdy żył jak chciał, miał dzieci, lub nie, uprawiał zupełną wolność cielesną, czyli, według ciebie świat znajdował się wówczas w kwitnącym postępie, a było to za czasów jaskiniowych. Tak, ku-