Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzecia płeć.djvu/235

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wziął książkę do ręki i przerzucał kartki. Robił to odruchowo, coś go jednak zajęło i zaczął czytać.
— Czy to pani podkreślała tu niektóre ustępy? — zapytał ze zdziwieniem.
— Oczywiście, że ja — odpowiedziała bez namysłu — to, co zwraca moją szczególną uwagę zawsze podkreślałam.
Powiedziała nieprawdę. Nigdy tego nie robiła, a o istnieniu jakichś podkreśleń w tej książce wogóle nie wiedziała. Chodziło jednak o zaimponowanie Tańskiemu i swego dopięła. Uśmiechał się jakoś niewyraźnie i był zdumiony.
— A dlaczego pani to podkreśliła? — zapytał, pokazując jej większy ustęp zamazany ołówkiem.
Spojrzała i przeczytała jedno zdanie. Najgorsze to, że nie mogła zapanować nad rumieńcem: była tam mowa o impotencji.
Wyrwała Tańskiemu książkę i schowała ją do szuflady:
— Och — powiedziała — biuro nie jest miejscem dla rozmowy o tych kwestjach. Bardzo to nieładnie z pańskiej strony.
— Jeżeli pozwoli pani — zaczął — pomówimy o tem gdzieindziej, naprzykład...
— O, pani Leszczowa jest już wolna — przerwała mu — niech pan śpieszy, bo ona zaraz pójdzie do dyrektora.
— Już idę. Ale dziś panią odprowadzę, dobrze?
— Źle.
— Dlaczego?
— Niechże pan śpieszy. Jutro pan mnie odprowadzi.
Z uśmiechem kiwnął głową i pobiegł do boksu pani Anny. Buba rozłożyła przed sobą wielki zeszyt wycieczek narciarskich i obejrzawszy się położyła pod nim

233