Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzecia płeć.djvu/158

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

doświadczenia narażona była na towarzystwo... Rozumie pani, ot, taka przesadna troskliwość matki.
Anna zapewniła panią Kostanecką, że Buba wogóle nie styka się z urzędnikami, że pozatem ma dużo taktu i że na wszelki wypadek zwróci uwagę na jej stosunki z kolegami.
— Serdecznie, serdecznie pani dziękuję — uściskała ją pani Kostanecka.
— Ależ niema za co, proszę pani, to prawie mój obowiązek.
— Bardzo dziękuję i niechże kochana pani o nas nie zapomina. Zarówno mój mąż, jak i ja będziemy bardzo szczęśliwi, jeżeli zechce pani jak najczęściej nas odwiedzać.
— Jestem pani niesłychanie wdzięczna za życzliwość — odpowiedziała Anna — i w miarę możności będę się starała widywać panią jak najczęściej, ale jestem naprawdę bardzo zapracowana...
— Chodźmy już, proszę pani! Późno! — wołała z przedpokoju Buba.
Gdy wyszły na ulicę wzięła Annę pod rękę i zaczęła snuć plany na przyszłość. Kiedy Anna dostanie urlop, Buba postara się również o to i obie pojadą razem zagranicę. Ale nie z wycieczką, tylko same, bez określonego celu...
— Jaka ona jeszcze dziecinna — myślała Anna — a jaka ja jestem stara. Pani Kostanecka omal mi nie powiedziała, że mam w biurze matkować.
A przecie to ledwie kilka lat różnicy. Nagle uderzyła ją myśl: w stosunku Marjana do siebie też zauważyła rodzaj szacunku, a nawet rodzaj czci, z jaką naogół ludzie odnoszą się do osób znacznie od siebie starszych.
Czyżby istotnie była taka stara?... Nie, to niemożliwe. Zdawała sobie dokładnie sprawę, że wygląda młodo,

156