Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzecia płeć.djvu/156

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

niem wierności Marjanowi, któremu wprawdzie nic nie obiecywała, względem którego w gruncie rzeczy nie miała żadnych nie tylko prawnych i moralnych, lecz nawet... naturalnych obowiązków... Jednakże nie należało...
Z drugiej strony odmowa taka zdziwić musi Karola. Trzeba będzie czemś ją upozorować, trzeba będzie kłamać...
— I cóż on zawinił — przyszła refleksja.
Będzie to dla niego zwyczajną krzywdą. Tyle czasu nie byli ze sobą... Anna wiedziała, że bardzo mu jej brakuje, chociaż nie pisał o tem wcale.
Początkowo przypuszczała, że jest jej bezwzględnie wierny, później, później zaczęła wątpić. Kilka listów od znajomych z Poznania zawierało nikłe, ale przecież istotne aluzje.
Gdy pewnego dnia postawiła przed samą sobą sprawę zupełnie jasno, aż zdziwiła się: jak mało ją to obchodzi. W stosunku do niego poprostu przestała odczuwać zazdrość, a zatem przestała go kochać.
Rzecz została wyjaśniona raz na zawsze i gdyby nie Litunia, gdyby nie to, że sama Anna nie widziała innego sensu i celu w życiu — myślałaby o rozwodzie.
Zasnęła późno, nad ranem zaś obudzono je bardzo wcześnie. Służąca przyniosła śniadanie: kawa, dżemy, owoce, tosty, wędliny. Buba wyspana i różowa trajkotała swoim dźwięcznym głosikiem bez przerwy.
— Czy Marjan zadzwoni? — myślała Anna i ubierała się jak najprędzej, by najwcześniej być w biurze i nie spóźnić się na jego telefon.
Pomimo wczesnej pory pani Kostanecka już była na nogach i krzątała się w jadalni, gdzie przygotowywano śniadanie dla jej męża.
— Jakże kochana pani spała? — przywitała Annę.
— Dziękuję pani, świetnie — zapewniała Anna i po-

154