Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzecia płeć.djvu/127

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Żeby tylko słowa — gorzko dodała Wanda.
Powiedziała to mimowoli. Poprostu pasowało to do sytuacji, crescendo wzmacniało nastrój. Zresztą wyobraziła sobie, że rzeczywiście taki gruboskórny Szczedroń mógłby ją nawet uderzyć, bić, potrącać... I czuła się w tej chwili w zupełności zasługującą na przerażone współczucie kochanka, jako poniewierana, bita, potrącana. Wżyła się w sytuację. Wżywała się do tego stopnia, że zakręciły się jej łzy w oczach, że pod jego wzrokiem, który zdawał się szukać na niej sińców, niemal czuła ból w całem ciele, zmasakrowanem przez chamskie pięści męża.
Zupełnie dokładnie zdawała sobie sprawę, że nie gra przed Marjanem komedji: była naprawdę tylko taka, jaką on ją widział. Nie umiała inaczej. Była to wina, czy zasługa jej intuicji, wrażliwości i subtelności. Nie pozowała, nie udawała, lecz stawała się tem, co w niej widziano. Miała widocznie wielkie zasoby duchowych możliwości i tem tłumaczyła sobie tę zdolność przemian, a raczej dostosowań się. W danym wypadku kłamstwo zostało wypowiedziane przygodnie i reszta nie była już kłamstwem, lecz rzeczywistością, może nieistniejącą, lecz niemniej prawdziwą. Gdy przed kilku laty Szawłowski odkrył w niej talent pisarski i predestynację do roli reformatorki społecznej, stała się reformatorką i odnalazła w sobie talent. I nie było w tem kłamstwa, bo przecie dziś nikt nie odmawiał jej talentu, a jako reformatorka zajęła jedno z czołowych miejsc. Gdy Szczedroń widział w niej arcypańskie dziecko, cieplarnianą egzotyczną roślinę, przestała się naprawdę interesować piłką nożną i skokami o tyczce, przestała używać studenckiego żargonu i zaczęła zmiękczać literę „r“. Kiedy zaś z biegiem czasu mąż doszedł do przekonania, że Wanda jest perwersyjna i rozpustna, zawiązała w jednym tygodniu dwa romanse i czuła, wie-

125