Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzecia płeć.djvu/121

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cja ma być czemś szczytnem, a gdy chcemy uniezależnić przy jej pomocy nasze ciało od niepożądanych funkcyj przyrody, cywilizacja musi cofnąć się z pokornym strachem?“
— Trzeba nie mieć cienia zdrowej logiki, by tego nie rozumieć! I Wanda naprawdę nie mogła pojąć tych, którzy z taką zaciekłością występowali przeciw niej i przeciw całej Kolchidzie w obronie bezmyślnej czci dla praw przyrody. Byli to przecie również ludzie wykształceni i w innych sprawach zdolni do konsekwentnego myślenia. Przecie wyznając naprzykład chrystjanizm, nie mogą zaprzeczyć, że łamanie praw przyrody, łamanie instynktów, jak posty, jak wstrzemięźliwość seksualna, jak nadstawianie policzka, czy męczeństwo pochodzą z ducha ludzkiego, a duch tem wyżej sięga, im bardziej może uniezależnić człowieka od jego zwierzęcej natury. Jeżeli ci panowie nie chcą tego przyznać, dowodzi to ich perfidji.
Dziewanowski, który zawsze w najprostszych rzeczach wynajduje wielostronność, twierdził, że i opór oponentów wynika z ducha...
— Ach, co mnie to wszystko obchodzi — powiedziała głośno.
Szła wzdłuż parapetu mostu Poniatowskiego. Była sama. Tylko środkiem z jazgotem przesuwały się tramwaje, jak „długie latarnie, pełne owadów, co się ku światłu zleciały“. Spodem czarna i nieruchoma leżała Wisła. Przy brzegach jarzyły się oświetlone tarasy klubów wioślarskich i jachtingowych.
Zwolna zawróciła ku miastu. Szła przez Nowy Świat, minęła Ordynacką i skręciła w Świętokrzyską.
— Więc tak — przyznała się przed sobą — tak, idę spojrzeć w jego okna. Ani on, ani nikt inny tego nie zobaczy, a ja muszę. Muszę, to jest silniejsze odemnie.
Przez całą drogę od chwili wyjścia z domu odpę-

119