Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzecia płeć.djvu/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

lecz o duże prawdopodobieństwo, że jej dbałość o własne pieniądze podciąganoby wówczas pod ironiczne podejrzenie:
— Naturalnie, przemówiła rasa. Żydzi zawsze muszą pokłócić się o pieniądze.
A Wanda za wszelką cenę pragnęła uniknąć czegokolwiek, co zachwiaćby mogło opinję o jej zupełnej indyferencji dla dóbr doczesnych. Może nawet i naprawdę opinja ta była uzasadniona, gdyż nikt przecie nie mógł wątpić, że treścią jej życia pozostaje wyłącznie myśl, gdyż każdy wiedział, że Wanda Szczedroniowa nigdy nikomu nie odmawia drobnych pożyczek. Sam sposób udzielania tych pożyczek też miał swoją wagę. Wanda wskazywała swoją torebkę i mówiła:
— Proszę bardzo. Tam zdaje się mam tyle. Niech pan weźmie ile panu trzeba.
I nawet nie patrzyła ile wziął, po powrocie jednak z Kolchidy liczyła pozostałą zawartość torebki i w małym notatniku zapisywała: „Kalmanowicz 14 marca — 20 zł.“. Nie dla czego innego, jak tylko dla porządku. Dłużnicy czasem oddawali, a wówczas skreślało się notatkę, częściej nie oddawali i temsamem nie zwracali się o nową pożyczkę, chociaż żadnemu z nich ani do głowy nie przyszło, że Wanda notuje takie drobiazgi, ona, która kiedyś powiedziała:
— Biedny Pomarnacki, przegrał na wyścigach trzysta tysięcy, czy też tysiąc trzysta, już nie pamiętam, ale dużo.
Powiedzenie to stało się na pewien czas słynne. W rzeczywistości Wanda nie miała trosk materjalnych: spory kapitalik był dobrze ulokowany, mąż zarabiał nieźle, ona sama również, a dom, pomimo przeciwnych pozorów, umiała prowadzić oszczędnie, nie tracąc na to ani wiele czasu, ani pracy. Poprostu miała to we krwi. Przechodząc ulicą i rozmawiając o najpoważniejszych

111