Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzecia płeć.djvu/112

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dziana, który „koniecznie chciał poznać tę sławną panią Szczedroniową“. Pozatem Żermena nie czuła się członkiem rodziny Szermanów i zdaje się, zawsze traktowała ją jako chwilowy przystanek podczas podróży. Obecnie rozwodziła się z Kubą dla kogoś innego, z czego w Kolchidzie ukuto dowcip:
— Pani Żermena ma sport w żyłach: sama stała się puharem przechodnim.
— Tak — zjadliwie uśmiechał się Kalmanowicz — tylko każdy kolejny zdobywca tego puharu zapóźno przekonywuje się, że to beczka Danaid.
— Co? Jakto? W jakiem znaczeniu? — interesował się Szawłowski, który wszędzie dopatrywał się dwuznaczników.
— W finansowem. Ile ją trzeba cenić ten tylko się dowie, kto ją stracił: bo dopiero wówczas sypią się rachunki do uregulowania.
— Ach! — obojętnie machał ręką Szawłowski.
— Kobiety wydają wiele pieniędzy — tonem rewelacji konkludował Jan Kamil Pieczątkowski.
Wanda do rozwodu bratowej odnosiła się z najzupełniejszą szczerą obojętnością. Wiedziała, że Żermena rujnowała Kubę, lecz była przekonana, że każda inna kobieta, która zdecyduje się zostać jego żoną, czy kochanką, zrobić to może jedynie w tymsamym celu. Kuba nie odziedziczył po ojcu nic z jego zmysłu do interesów, natomiast zadużo miękkości. Dlatego też renta Wandy wisiała na niezmiennym znaku zapytania, wobec czego nie pozostawało Wandzie nic poza spokojnem oczekiwaniem. O wydobyciu jakiejś poważniejszej sumy w istniejących warunkach nie mogło być mowy. Interwenjować przez swego adwokata nie chciała, a chociaż nie lubiła wyrzekać się dochodów i bardzo sprytnie niemi administrowała, wolałaby wszystko stracić, niż dopuścić do procesu z bratem. Nie chodziło tu o Kubę,

110