Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom II.pdf/203

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kanie. Z własnego impulsu, gdy zaczęło się zmierzchać, opowiedziała mu cało swe dzieje, opowiedziała o Alicji która ją znienawidziła i chciała wysłać daleko na kresy, o panu Winklerze, do którego jednego jedynego miała całkowite zaufanie, bo to na świecie jedyny szlachetny człowiek, a pan Piotr teraz jest drugi, o swoich podejrzeniach, o niedorzecznych, oczywiście, podejrzeniach, że może to Alicja współdziałała w podstępnym zwabieniu...
Piotr przyznał Julce, że podejrzenie takie mogło się zrodzić jedynie pod wpływem zdenerwowania i że to, oczywiście, jest nonsens od początku do końca. Jeżeli jednak Julka nie kocha już swojej niedobrej kuzynki i nie chce do niej wracać, to może zamieszkać tu albo gdzie tylko sobie życzy, a profesor musi jej znaleźć dobra posadę, naturalnie, jeżeli ona chce pracować, a zresztą teraz najlepiej o niczem nie myśleć, póki nie wróci do równowagi po tych okropnych przejściach...
Wieczorem Piotr sam przyniósł Julce kolację, na jej podziękowania odpowiedział wyrażeniem poglądu, że dla niej gotówby był na wszystko i poprostu pojąć nie może, jak mogli znaleźć się tacy, którzy zdobyli się na zrobienie tylu łajdactw. Miał już zapisany adres pana Winklera i owej baby na Pańskiej. Do pana Winklera miał udać się nazajutrz rano by z nim wyjaśnić sytuację i naradzić się co do dalszych losów Julki. Na Pańską natomiast postanowił pójść jeszcze dziś, bo dłużejby nie wytrzymał.
Julka zobaczyła go dopiero nazajutrz rano. Wyglądał okropnie. Cały był posiniaczony, na czole miał wielka szramę, zaklejoną plastrem i obandażowaną rękę, ale był w świetnym humorze. Na jej przestrach i współczucie odpowiedział śmiechem, oraz żartobliwym zapewnieniem, że miał wczoraj bardzo interesującą rozmowę z pewnym łysym panem i z pewną wytworną damą i że po paru miesiącach, gdy wspo-