Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom I.pdf/205

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

mężczyzna, jak pan, zawsze jest gotów... Szczególniej, kiedy leży w łóżku i to w takiej ładnej pidżamie.
— Luba! Proszę się wynosić!
Usiłował swemu głosowi nadać możliwie groźne brzmienie, lecz ona wciąż się śmiała.
— Patrzcie, jaki niegościnny! No, nie przywita się pan ze mną?
— Nie przywitam się!
Zawinął się w kołdrę i z rozmachem odwrócił się twarzą do ściany.
Wówczas usiadła na łóżku i, zdjąwszy rękawiczkę, przesunęła rozstawionemi palcami po jego włosach.
— Jedwab — powiedziała, cicho.
— Luba! Czy jedwab, czy szczecina, a zaraz wyskoczę i bez ceregieli dam w skórę.
— Nie wiedziałam — zaśmiała się, — że kapitan jest sadystą.
Zsunęła kapelusik i zdjęła futro.
— Gorąco tu — zauważyła.
— Luba, — zaczął tonem perswazji — poco pani to robi. Przecie trzeba się zastanowić! Jak można?
— Boże, jaki pan dziś nudny — westchnęła, znowu siadając na łóżku i pochylając się nad nim — przychodzi do niego piękna, młoda i spragniona kobieta, a on...
— A on nie jest wcale spragniony — przerwał Drucki.
— Nie? — zapytała z kokieterją.
— A nie! Zupełnie nie! żebyś wiedziała, że przed chwilą miałem tu, w tem samem łóżku młodą i piękną kobietę.
Powiedział to umyślnie. Przypuszczał, że tem ją zrazi, lecz Luba jeszcze bliżej przysunęła się:
— Tak, tak, łóżko pachnie jeszcze jej perfumami, jeszcze jest ciepłe od jej pieszczot. Jakaż ona musiała być szczęśliwa! Powiedz, czy była namiętna?