Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom I.pdf/191

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

oraz, o ile to będzie możliwe, podobizny jego rodziców i rodziców dziewczyny. Nie przedstawia to wiele trudności, bowiem zazwyczaj po zniknięciu dziewczyny, robi się awantura. Interesują się tem reporterzy, wywiadowcy policyjni, często detektywi prywatni. Tedy twoja osoba nie może ściągnąć szczególnej uwagi.
Profesor flegmatycznie zapalił papierosa i dodał:
— W przyszłości będę od ciebie oczekiwał jeszcze pewnych uprzejmości, ale narazie to wszystko.
Drucki wbił weń ponury wzrok:
— Trupy wywozić, co?
— Dlaczego trupy? — nieprzyjemnie roześmiał się Brunicki — żadnych trupów nie będzie, upewniam cię.
— Więc daruj, jak sobie wyobrażasz moje i twoje własne bezpieczeństwo? Przecie te nieszczęsne po opuszczeniu twego domu...
— Prosiłem cię, — przerwał profesor — byś nie wypytywał.
Drucki wstał i zaczął wielkiemi krokami chodzić po hallu. Nie wierzył Brunickiemu. Teraz najfantastyczniejsze przypuszczenia i obawy, jakie go trapiły po obietnicy danej profesorowi zostały zdystansowane. Ma spełniać haniebną rolę... Oczywiście... najhaniebniejszą... Zdobywać zaufanie nieszczęśliwych, okłamywać je i oddawać, wydawać w ręce Brunickiego i tego Japończyka... na djabli wiedzą jakie udręki.
— Dla dobra nauki — zbudziła się w nim perfidna refleksja.
— Ohyda — powiedział głośno.
— Skądże nagle taka wyczulona moralność? — z gryzącą ironją zapytał profesor.
— Ohyda — powtórzył Drucki.
— Więc... odmawiasz?
— Czekaj! Powiedz mi tylko... Daj mi słowo honoru, że ich nie zabijesz, że...