Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Pamiętnik pani Hanki.djvu/95

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

własne oczy, gdy wsiadał w „Bristolu“ do windy i następnie, gdy z tejże windy wysiadał wraz z miss Elisabeth Normann.
— Więc widział się z nią!
— Sądzę, że dość dokładnie i mam prawo przypuszczać, że nie odmawia sobie tej przyjemności w dalszym ciągu.
— Myli się stryj — odpowiedziałam trochę zirytowana. — Jacek bawił w Warszawie dosłownie kilka godzin. Wezwano go z Paryża w sprawie jakichś dokumentów i musiał tegoż wieczora wracać. Z całą pewnością wiem, że wyjechał.
— Mniejsza o to — zgodził się stryj Albin. — W każdym razie widział się z nią.
Z wielkim trudem zdobyłam się na pytanie:
— A czy... czy długo był u niej?...
Stryj niedelikatnie zaśmiał się:
— Ach o to ci chodzi! No, jakby ci to określić?... Zabawił w jej pokoju coś około godziny. Znając go lepiej ode mnie, łatwiej wysnujesz z tego jakieś wnioski.
Spojrzałam nań prawie ze złością. Cieszył się, najwyraźniej cieszył się moim niepokojem. Widocznie wyobrażał sobie, że jestem zazdrosna. Wcale nie jestem, ale to przecie nie należy do przyjemności, gdy mąż na całą godzinę zamyka się w numerze hotelowym z jakąś rudą przybłędą!
— Znowu się stryj myli! — powiedziałam chłodno. — Wiem doskonale, że Jacka z nią nie może już nic łączyć...
— W najmniejszym stopniu nie zamierzam podważać twojej wiary w obyczaje małżonka — wtrącił z powagą zakrawającą na szyderstwo.
— Bo nic jej nie zdoła podważyć — zaakcentowałam, lecz na wszelki wypadek, ostrożnie, by stryj tego nie dostrzegł, trzy razy stuknęłam palcem w drzewo.
— Tym lepiej — skinął głową. — Zresztą i ja w danym przynajmniej wypadku nie żywiłem żadnych podejrzeń. Jacek wychodząc z nią był blady, zły i widocznie z trudem panował